Z pewnością zdarzyło Ci się oglądać programy lub filmy dokumentalne dotyczące zagrożeń związanych z plastikowymi odpadami w naszych morzach i oceanach, a w nich niepokojące obrazy zwierząt zaplątanych sieci rybackie lub próbujących pływać z torbami na szyjach. Ale czym jest mikroplastik i czy jest równie szkodliwy dla życia morskiego?
Mikroplastik pochodzi z różnych źródeł, począwszy od dużych plastikowych odpadów, które z czasem rozpadły się na mniejsze fragmenty, po granulki żywicy wykorzystywane przy produkcji tworzyw sztucznych. Mikroplastik występuje powszechnie w każdym zbiorniku wodnym, który został w ten sposób zanieczyszczony. Innym źródłem mikroplastiku są mikrogranulki plastikowe powszechnie dodawane do produktów pielęgnacyjnych (takich jak peelingi i pasty do zębów) i środków czyszczących. Jednak jego głównym źródłem są tkaniny syntetyczne (uwalnia się podczas prania), opony samochodowe (uwalnia się w procesie ścierania) oraz pył miejski.
Chociaż badania nad mikroplastikiem wciąż są na stosunkowo wczesnym etapie to już wiadomo, że cząsteczki mikroplastiku są wystarczająco małe, aby przejść przez systemy filtracji w oczyszczalniach ścieków. To ogromne zagrożenie dla organizmów wodnych, które mylą te małe drobinki z pokarmem co zostało potwierdzone badaniami zawartości żołądków organizmów wodnych. Ponadto dodatki chemiczne obecne w mikroplastiku przenikają do wody (lub układu trawiennego), a i sam mikroplastik w niektórych przypadkach przyciąga zanieczyszczenia obecne w wodzie, aby następnie uwolnić je w żołądkach morskich istot. Może to prowadzić do podrażnienia lub uszkodzenia ich układów trawiennych.
Biorąc pod uwagę, że mikroplastik jest często niewidoczny gołym okiem, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że pośrednio lub bezpośrednio trafia także do naszych układów trawiennych - na przykład poprzez jedzenie ryb, które wcześniej były narażone na kontakt z mikroplastikiem. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Newcastle w Australii z inicjatywy WWF udowodniły, że do organizmu każdego człowieka trafia średnio do pięciu gramów mikroplastiku tygodniowo. Odpowiada to wadze karty kredytowej, a w perspektywie roku to około ćwierć kilograma mikroplastiku, który przechodzi przez nasz układ trawienny.
Na podstawie badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Medycznym w Wiedniu, w którym udział brali uczestnicy z Europy, Japonii i Rosji, a który dotyczył badania obecności mikroplastiku w ludzkim kale, oszacowano, że ponad 50% światowej populacji ma w swoich organizmach cząsteczki mikroplastiku. Zaś badacze niemieckiego Instytutu im. Roberta Kocha po przebadaniu próbek krwi i moczu 2500 dzieci w wieku od 3 do 17 lat ocenili, że 97% z nich zawiera mikroplastik.
Źródłem mikroplastiku okazuje się także być butelkowana woda mineralna sprzedawana w plastikowych butelkach. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Stanowy Nowego Jorku wykazały, że woda z plastikowych butelek zawiera dwa razy więcej mikroplastiku niż woda z kranu. Zebrane dane sugerują, że przynajmniej część tych zanieczyszczeń pojawia się w procesie butelkowania. A kanadyjscy naukowcy dowiedli, że zaparzenie herbaty w plastikowej saszetce uwolniło prawie 15 miliardów(!) cząsteczek mikroplastiku i nanoplastiku (cząsteczki 150 razy mniejsze niż grubość ludzkiego włosa) do jednej tylko filiżanki.
Badania WHO wykazały, że mikroplastik znajduje się już w wodzie morskiej, słodkiej, ściekach, żywności, powietrzu, a nawet kranówce. Jego obecność stwierdzono w deszczu nad Górami Skalistymi, w arktycznym lodzie i dziewiczych partiach Pirenejów. Mamy też polski akcent - badacze z Uniwersytetu Jagiellońskiego znaleźli mikroplastik w krakowskim powietrzu. Badacze nie podali konkretnych liczb, ale określili obecność mikroplastiku jako zaskakująco dużą.
Część Państw (USA, Kanada czy Szwecja) już zakazało importu i sprzedaży produktów zawierających mikrogranulki. My jako konsumenci zrezygnujmy z ich kupowania - być może spadająca sprzedaż skłoni producentów do zastąpienia mikrogranulek bardziej zrównoważonym zamiennikiem lub zaprzestania używania tego rodzaju sztucznych dodatków. Ale to co najważniejsze to ograniczenie zużycia plastiku generalnie. Nie są rozwiązaniem tworzywa sztuczne pochodzenia naturalnego (tworzywa PLA wytwarzane z kukurydzy lub trzciny cukrowej), które co prawda w pewnych ściśle określnych warunkach ulegają biodegradacji, ale generalnie nie ulegną biodegradacji w oceanie. Nie jest to więc rozwiązanie problemu.